Od pewnego czasu obserwujemy pogarszające się warunki francuskiego winairstwa. I nie mam tu na myśli gorszej jakości win ;) Chodzi o duży odsetek potomstwa współczesnych winiarzy, odrzucających przejęcie winnic od rodziców. ‘Przemysł winiarski ma negatywny wizerunek wśród fransuckiej młodzieży’ – tak uważa Jean-Marc Guiberteau, dyrektor Lycee Viticole w Amboise we Francji. Młodzież postrzega uprawę winorośli z ciężkimi czasami, brakiem środków do życia i... pijanstwem. Na ich miejsce pretendują kobiety. Coraz liczniej pojawiają się w szkołach enologicznych, uczą się wpływu klimatu i terroir na winorośl, zdobywają doświadczenie przy uprawie sadzonek oraz produkcji wina. W ślad za kobietami podążają ci, którym znudziła się wielkomiejska atmosfera – pracownicy wielkich korporacji, managerowie w międzynarodowych firmach czy ci, którzy po prostu szukają wyciszenia i chcą żyć bliżej natury. Ponadto do szkół werbowani są również ochotnicy, którzy nie pochodzą z rodzin winairskich, co jeszcze dekadę temu było praktycznie niemożliwe.
Kryzys finansowy zmusza ludzi do zastanowienia się nad życiem. Ci, którym brakuje środków do życia patrzą wstecz i widzą, że większość czasu poświęcili pogoni za pieniędzmi, których teraz i tak niemają. Niewątpliwie takie reakcje wpływają na późniejszą weryfikację wartości, prowadzącą do chęci poprawy jakości życia; z dala od wielkich miast, tłumów ludzi, betonu.
Wygląda na to, że tak modne obecnie odświeżacze powietrza o zapachu morskiej bryzy, zielonego lasu czy leśnej polany oraz elektroniczne zdjęcia wschodów i zachodów słońca nad górami nie są w stanie zastąpić prawdziwego świata i kontaktu z przyrodą. A nie mówiłam? ;)
(na podstawie artykułu Adama Sage)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz