Wine Lady

Zapraszam na moją nową stronę: www.wine-lady.pl
I also write about wine in English: www.wine-lady.com

14.07.2013

Enoteka na pożegnanie

To kolejne z miejsc na winiarskiej mapie Warszawy, które jest często wymieniane jako warte odwiedzenia. Teraz i ja „byłam tu!”. Nasze kilkudniowe spotkania z winem zakończyły się właśnie tutaj, choć nie powiem – miałam mały problem z dotarciem na miejsce ;) I spodziewałam się, że Enoteka jest większa i trochę bardziej winna. Ale nie było źle – głównie włoskie wina w ofercie, ale też bogata oferta z Francji i Hiszpanii i … Polski. Sklep z winami fajnie urządzony – wystarczy krótki spacer, aby zapoznać się z ofertą, ceny niezbyt wysokie. I to właśnie tutaj postanowiliśmy pożegnać P., to był jego ostatni dzień pobytu w Warszawie.

Sey Sey, Winnica Płochockich
Zaczęliśmy od wina na kieliszki, bo każdy miał ochotę na coś innego. I tak na stole znalazł się riesling, chablis i nasz polski sey sey. Ze względu na to, że P. jeszcze nigdy nie pił polskiego wina, zdecydowałam się mu zaserwować białego Sey Sey’a  (za Winnicą Płochockich nieszczególnie przepadam, ale dochodzę do wniosku, że tylko ich wina można zakupić w sklepach; a przynajmniej trafiam tylko na ich wina). Sey Sey smakował, aczkolwiek muszę przyznać, że wino ma lukę, gdzieś w aromacie jest niepoukładane, trochę jakby nienaturalnie perfumowane, ale i tak kojarzę je jako jedno z lepszych polskich win. 

Później przyszła kolej na różowe - szczęśliwie się składa, że ten felerny wybór nie był mój, co nie zmienia faktu, że trzeba było TO COŚ wypić. Było to wino Rose od Płochockich (P. chciał spróbować innego polskiego wina i pożałował wyboru), dla mnie ohyda, P. się krzywił, jedynie tylko D. uśmiechała się niewinnie i sączyła je z kieliszka bez zbędnych komentarzy. A z Rose od Płochockich jest dużo ‘nie tak’ – począwszy od rozbieganego aromatu, które nie wskazuje na nic innego jak pomyłkę ze zbyt dużą ilością tanich perfum, do nijakiego smaku, zbyt słodkiego, o niezrównoważonej kwasowości, zbytnio kleistej konsystencji i zdecydowanie brzydkim kolorze. Nie przepadam za różowym winem, ale to było szczególnie niesmaczne.

Rose, Winnica Płochockich
I to był moment, gdy do stolika dołączył trochę spóźniony J., który w ciągu kilku minut podjął męską decyzję o zakończeniu picia na kieliszki i otwarciu całej butelki. Pomimo mojego nalegania na wino francuskie, J. wybrał hiszpańskie Mestizaje 2010, które dla mnie było zbyt podobne do gęstego kompotu. Nawet aromatyczne, ale powiedzmy sobie szczerze, że sama tego wina bym nie wybrała. Po kilku łykach odstawiłam kieliszek na później, choć nie miałam nadziei, że „dojdzie” za jakiś czas.

Mestizaje, Hiszpania

Następnie do stolika przyniesiono nam toskańskie Poliziano Vino Nobile di Montepulciano 2009, które – dla mnie przynajmniej – było hitem wieczoru. P. miał nosa wybierając właśnie tę butelkę. Piękny wyrazisty nos, mnóstwo owoców, odrobina pikanterii i długi finisz, aż się nie chciało tego wina odstawiać ;) Było świetne. I zdecydowanie warte swej ceny.

Poliziano, Vino Nobile di Montepulciano; Włochy
Całkowicie rozbawieni zaprosiliśmy do stolika A., który samotnie okupował miejsce w kącie sali. Dosiadł się z chęcią (zabawnie u nas było) i od razu zamówił kolejną butelkę, znów z Toskanii – tym razem chianti. Wino było niezłe o lekko wpadającej w brąz barwie, średnio intensywnym aromacie i niezłym smaku. Z pewnością było lepsze od wina hiszpańskiego, ale Vino Nobile to Vino Nobile – niepokonane w starciu z chianti. 

Chianti Classico Riserva le Baroncole; Włochy
Na koniec A. kupił jeszcze Amarone Della Valpolicella Classico 2008. Wino miało ciekawą barwę, było wyraziste i miękkie w aromacie, miało też przyjemny smak z długim przyprawowym finiszem. Uplasowało się na drugim miejscu, tuż za toskańskim Montepulciano. 

Amarone della Valpolicella; Włochy
Jak to zostało niegdyś napisane i powiedziane: „profesjonalista wie jak pić, by się nie upić” i muszę przyznać, ze tego wieczoru wyszło mi to idealnie. Na koniec wieczoru, po kilku godzinach obalania butelek, moje kieliszki wyglądały na pełne w połowie. Lubię pamiętać drogę do domu, a upijanie się nie leży w mojej naturze. Drugi kieliszek z winem zostawiłam dla siebie, a pozostałe rozdałam spragnionym towarzyszom winnej niedoli. A chętnych nie brakowało ;)

jak degustować, aby się nie upić ;)

A, i na koniec kilka cen dla zainteresowanych:
Sey Sey (Polska; Winnica Płochockich): ok. 13 zł za kieliszek
Mestizaje 2010 (Hiszpania, Walencja; Mustiguillo) – 53 zł za butelkę
Vino Nobile di Montepulciano 2009 (Włochy, Toskania; Poliziano) – 99 zł za butelkę
Chianti Classico Riserva Le Baroncole 2009 (Włochy, Toskania; San Giusto A Rentennano) – 118 zł za butelkę
Amarone Della Valpolicella Classico La Marega 2008 (Włochy, Veneto; Le Salette)– 168 zł za butelkę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz