Wine Lady

Zapraszam na moją nową stronę: www.wine-lady.pl
I also write about wine in English: www.wine-lady.com

27.02.2013

ser i wino - dobrze dobrana para?

Ostatni winny tasting, o którym więcej napiszę niebawem, składał się z części czysto winnej, jak i winno-serowej. Sprawdzaliśmy, jak reaguje podniebienie na połączenie sera i wina. Było ciekawie i smakowicie. 5 rodzajów sera, 3 wina, 4 krótkie wnioski i 1 tabelka ;)



Najlepiej smakował ser pecorino z 3-letnią barberą, było to bardzo dobre połączenie, wyjadłam (aż wstyd się przyznać) wszystkie kawałki tego sera z leżącego obok mnie talerzyka – tak długo, jak mi starczyło wina w kieliszku ;p pikantne nuty w winie pasowały idealnie do pikantnego sera, było smacznie i zapadło w pamięć.

Barbera smakowała również dobrze (choć nie wyśmienicie) z ostatnim serem, którego nazwy niestety nie pamiętam (nie zapisałam sobie, a pamięć nie zawsze mi sprzyja), za to na pewno ser był bardzo kleisty i przyklejał się wszędzie, gdzie tylko mógł się przykleić. 


Trzecia para, która została oceniona dość wysoko jest syrah/grenache i ser asiago. Ser nie smakował jakoś szczególnie, samo połączenie również nie było wyborne. Ser był raczej zwykły, przedstawiciel kategorii ‘ser żółty’, więc wniosek można wysnuć taki: do serów żółtych dobre jest wino o średniej kwasowości, dry off, jak nasz degustowany kupaż syrah/grenache.

Ja do ‘winnerów’ dorzuciłabym jeszcze ser provolone z tempranillo z Ribera del Duero – w sumie było bardzo pikantnie, ale (podobnie jak w przypadku poprzedniej degustacji: http://wine-lady.blogspot.com/2013/01/sos-do-wina-wino-do-sosu-czyli-o.html, w ktorej pisałam o gedustacji win z różnego rodzaju serami) ta pikantność była dla mnie wyjątkowo przyjemna ;) jak widać ostre połączenia przypadły mi do gustu ;)

24.02.2013

Riesling'owo po niemiecku

Ależ to było przeżycie! Dla wielbicielki rieslingów degustacja kilku butelek tego wspaniałego trunku była jak marzenie ;) A że marzenia lubią się spełniać, to było winnie. I to jak!


Zaczęło się całkiem NIEwinnie.. pewnego, nie tak odległego śnieżnego popołudnia, tuż po pracy, zasiadłam przy wielkim stole wśród mniej i bardziej obcych mi ludzi i zastanawiałam się nad tym, jaką radość potrafi dać widok ustawionych obok siebie pustych kieliszków wina. Zawiesiłam na nich wzrok i pozwoliłam ulatywać myślom (taki trochę rodzaj akoholowej medytacji tuż przed degustacją wina), czekając, aż panowie napełnią każdy z kieliszków innym winem, co pozwoli mi odlecieć do winnej krainy organoleptycznych doznań ;p
I stało się. Z zamyślenia wyrwało mnie słowo ‘riesling’, a gdy się ocknęłam obok mnie stało już kilka butelek wina. Nie opiszę jak się ucieszyłam, bo to była radość nie do opisania ;)) Za to do opisania są same wina – pachnące, smakowite, pociągające.. mniam!



23.02.2013

na poprawę humoru

z winem można zrobić wszystko ;)



girls and their problems ;p

fotkę oczywiście znalazłam w internecie ;) nie wiem kto jest jej autorem, ale poprawił / poprawiła nastroje milionów :p

18.02.2013

Dekantery i inne karafkowate

Dzisiaj zadano mi pytanie, które wydało mi się jakby nie z tego świata. Brzmiało ono "a co to znaczy dekantować?". Niestety im dłużej 'siedzę w winie' tym mniej pamiętam czasy, kiedy nie miałam zielonego pojęcia na temat winiarskiej terminologii, a wina dzieliłam na białe i czerwone (o różowych najczęściej zapominałam, nie mówiąc już o musujących). I choć na początku zaniemówiłam z wrażenia ("że co? nie wiesz? no jak możesz tego nie wiedzieć?!?!) to po chwili wypuściłam z siebie kilkuminutowy słowotok, który chyba był dość poukładany i zrozumiały, bo 'słuchacze' kiwali głowami w górę i w dół, momentami robiąc wielkie oczy i wydając z siebie "aha", "hmm", "wow" etc ;) żeby nie było - lubię opowiadać o winie, choć wciąż mnie to krępuje, bo mam wrażenie, że wiem wciąż za mało. A to z kolei sprawia, że w tym danym momencie chcę wiedzieć jeszcze więcej i motywuje mnie do wgłębiania się w tematykę jeszcze bardziej. Dlatego dzisiaj 'do poduszki' będę czytać materiały z zeszłorocznego kursu, aby odświeżyć odrobinę wiedzę - zacznę od dekantacji ;)

W związku z tym, że ktoś może kiedyś szukać ogólnej informacji po co się dekantuje wino i co to jest ta cała dekantacja, a nie ma czasu na czytanie długich elaboratów na ten temat, poniżej w myślnikach i bardzo skrótowo:

"Dekantacja" - zlewanie płynu znad osadu (chemia, klasa podstawowa)
Po co się dekantuje wino?
- by je napowietrzyć (najpopularniejszy powód w dzisiejszych czasach - bo to modne)
- aby pozbyć się naturalnego osadu z wina (starsze lub mocniejsze wina, które z natury mają sporą ilość osadu)
- aby pozbyć się pływających paproszków, np korka, który ukruszył się podczas odkorkowywania butelki (są i tacy, który wyciągają z kieliszka palcami wszystko, co w nim pływa, a co nie powinno tam pływać, ale w towarzystwie tej metody nie polecam ;p).
Do dekantacji używa się karafki / dekantera. Teraz w sklepach internetowych z gadżetami winiarskimi znaleźć można najróżniejsze kształty, ale te najbardziej profesjonalne to te klasyczne - przygotowane w sposób, który pozwala łatwo nalać wino z butelki do karafki i łatwo wlewać wino z karafki do kieliszka. I oczywiście ważne jest to, aby jak największa powierzchnia wina miała kontakt z powietrzem.

2.02.2013

Foronda Reserva 2007 Rioja DOC

Dzisiaj postanowiłam sobie uprzyjemnić obiad filmem i czerwonym winem – padło na rioję z 2007 i Mela Gibsona z 2012 ;)) Mel był, jak to Mel Gibson - świetny w roli staruszka na ekranie, a rioja, jak to rioja - bardzo mi smakowała, a obiad też niczego sobie, chociaż miałam ochotę na lazanię, ale ta będzie w okolicach jutra, muszę na makaron poczekać ;p Wracając jednak do wina, to z czystym sercem polecam tę rioję – jest smaczna, aromatyczna, typowa rioja z przyjemnymi nutami od dębu, a więcej szczegółów w dalszej części notatki.

Foronda Reserva 2007 Rioja DOC


Sophia Old Melnik na sąsiedzkim zlocie

Od lat nie piłam starej dobrej Sophii ;) We czwartek wybrałam się do sąsiadów jak zwykle na chwilkę i, jak zwykle, zeszło nam kilka godzin i tym razem dwie butelki czerwonego ;) Chciałam tylko powiedzieć, że ich miejsce parkingowe jest już wolne (czasem je zastawiamy, bo 'wolne osiedlówki' są zazwyczaj zajęte) ale od tematu do tematu rozmowa zaczynała się rozkręcać. A kiedy zeszło na poważne tematy (wymieniałyśmy z sąsiadką opinie na temat oceniania człowieka po wyglądzie i babskich ciuchowych zakupów), sąsiad uznał, że umilimy sobie wieczór Sophią. Starą, dobrą czerwoną Sophią, z którą chyba wszystkim wiąże się wiele miłych wspomnień ;) Nie mogliśmy się zdecydować na jedną z butelek, więc otworzyliśmy obie ;)